Ceremonia prowadzona przez Israela Trujillo (México)
Podczas Festiwalu Mocy 2025 zapraszamy na wyjątkową ceremonię szałasu potów (temazcal), prowadzoną przez Israela Trujillo – uzdrowiciela, nauczyciela i strażnika rdzennych tradycji z Meksyku.
To rytuał głębokiego oczyszczenia, transformacji i duchowego odrodzenia, który łączy cztery żywioły, modlitwę i mądrość przodków. Szałas zostanie zbudowany tradycyjną metodą z wierzb, kamieni i ognia – tworząc bezpieczną, świętą przestrzeń wewnętrznej przemiany.
🔥 Podczas festiwalu Israel Trujillo będzie również obecny jako wystawca ze swoim sklepem – znajdziesz tam rękodzieło z Meksyku i innych tradycji świata, naturalne produkty, święte przedmioty, zioła i amulety wspierające uzdrawianie i duchową praktykę.
👉 Więcej o prowadzącym: dontrujillo.com
📍 Liczba miejsc na ceremonię szałasu potów jest ograniczona.
🔔 Obowiązują zapisy:
📩 mail: biuro@festiwalmocy.eu
📞 telefon: 533 246 819
Szałas potów (inipi lub temazcal)
Nie było indiańskiego obozowiska bez szałasu potów (znanego jako inipi lub temazcal w Meksyku), a na wielu rezerwatach, nawet dziś, struktury te są powszechnym widokiem w krajobrazie rdzennych Amerykanów. Wydaje się, że większość plemion – od Alaski po Ziemię Ognistą – korzystała z szałasu potów w takiej czy innej formie. Najbliższym odpowiednikiem w świecie białego człowieka jest fińska sauna – bardziej wyrafinowana wersja tego samego rytuału.
Szałas potów był istotnym elementem religii rdzennych Amerykanów, a wszystko, co wiązało się z ich duchowością, było niechętnie widziane przez misjonarzy i urzędników rządowych. Indianie z plemienia Siuksów byli wręcz karani przez indiańską policję i przedstawicieli władz w latach 1900–1934 za korzystanie z szałasu potów. Niektóre inne plemiona nie były tak prześladowane, jednak Siuksowie, jako zaciekli wojownicy i przeciwnicy armii, byli celem szczególnych wysiłków zmierzających do złamania ich ducha i „ucywilizowania”. Nawet w czasach tej opresji niektórzy tradycjonaliści wciąż odprawiali rytuały w szałasach potów, lecz zawsze z dala od siedzib władz. O istnieniu tych praktyk pierwszy raz opowiedział nam stary człowiek imieniem Twin ze Standing Rock.
W zasadzie dzisiejsze rytuały w szałasach potów przebiegają według tych samych zasad, co kiedyś, a budowa takich szałasów niewiele się zmieniła. Konstrukcja była niemal identyczna u wszystkich plemion Równin, z jedynie drobnymi różnicami.
Do przeciętnej konstrukcji używa się 12–14 młodych wierzb, szerokich u podstawy jak kciuk i długich na około 2,5–3 metry. Umieszcza się je bezpośrednio na ziemi w okręgu o średnicy około 2,1 metra. Drzwi każdego szałasu, niezależnie od plemienia, zawsze były zwrócone na wschód. Budowę rozpoczyna się od umieszczenia dwóch wierzb po bokach wejścia, oddalonych od siebie o około 60 cm. W ziemi wykonuje się otwory głębokości 15–20 cm za pomocą drewnianego lub metalowego kołka, i w tych otworach umieszcza się wierzby. Naprzeciwko wejścia, po stronie zachodniej, w podobny sposób umieszcza się kolejne dwie wierzby. Kołek umieszczony w centrum konstrukcji oraz sznurek służą do dokładnego odmierzania odległości przy rozmieszczaniu pozostałych par wierzb.
Po ustawieniu wszystkich gałęzi, każdą z par drzwiowych zgina się do środka, a ich przeciwległe odpowiedniki – również zginane – łączy się ze sobą, skręcając je, tworząc dwa łuki o wysokości około 1,2 metra. Pozostałe gałęzie, tworzące północną i południową stronę szałasu, zgina się prostopadle do osi wschód–zachód i skręca w podobny sposób, tworząc kopulasty kształt przypominający małe tipi. Jeśli łuki nie trzymają się skręcone, wiąże się je korą zerwaną z gałęzi lub sznurkiem.
Przeciętny szałas potów mieści 4–6 osób. W jego centrum wykopuje się dołek o średnicy około 33 cm i głębokości 30 cm, a usuniętą ziemię ostrożnie przenosi się na płachtę (dawniej skórzaną) i wynosi na wschód od wejścia. Około dwóch metrów przed drzwiami ziemia ta tworzy niewielki kopiec – symbolizujący Matkę Ziemię. Część tej ziemi rozsypuje się również w ścieżkę prowadzącą od wejścia do kopca – tzw. Dobra Droga.
W ważniejszych ceremoniach używano niegdyś malowanej czaszki bizona, umieszczanej na kopcu lub tuż na wschód od niego – zależnie od rytuału. Symbolizowała ona wielkie stada, od których zależał lud, oraz przekonanie, że wszystko pochodzi od Wielkiej Tajemnicy i do niej powraca. Była modlitwą o obfitość i długie życie.
Podłogę szałasu starannie wykłada się pachnącym szałwią, a całą konstrukcję przykrywa się starymi płachtami, kocami lub kiedyś skórami – tak, aby wnętrze było całkowicie ciemne. Nie może wpadać żadne światło. Na wschodzie – przy wejściu – zostawia się tylko niewielkie podniesienie materiału, tworząc otwór.
Dwa–trzy metry na wschód od kopca ziemi rozpala się duże ognisko, w którym ogrzewa się kamienie.
Kamienie zbiera się z wzgórz, nigdy z koryta rzeki. Wybiera się takie, które wytrzymują wysoką temperaturę – nie pękają, nie kruszą się ani nie eksplodują. Kamienie wulkaniczne uważane są za najlepsze – piaskowiec czy granit się kruszą, a krzemień czy kwarc mogą eksplodować po nagrzaniu i zetknięciu z wodą, powodując poważne oparzenia.
Dawniej święty mąż prowadzący rytuał wybierał cztery dziewice, by poszły zebrać kamienie i przyniosły je do szałasu. Kamienie powinny mieć wielkość dwóch dłoni, a do jednej ceremonii potrzebne jest ich kilkanaście lub więcej.
Rozpalanie ognia i przebieg ceremonii w szałasie potów
Ogień rozpala się, układając cztery kawałki drewna świerkowego – każdy o długości około metra i kilku centymetrów średnicy – równolegle do siebie, w osi wschód–zachód. Między nimi układa się drewno opałowe, a następnie dodaje kolejne cztery kawałki drewna, tym razem w osi północ–południe, tworząc krzyż. Pomiędzy kolejnymi warstwami dokłada się drobniejsze gałęzie. Na samej górze układa się kamienie, a pozostałe kawałki drewna opierane są o cztery strony stosu – zaczynając od zachodu i poruszając się zgodnie z ruchem słońca. Ogień zawsze rozpala się od strony wschodniej, niezależnie od kierunku wiatru – bo to właśnie tam pojawia się Słońce, źródło światła. Cały stos pali się około 45–60 minut, aż kamienie rozżarzą się niemal do czerwoności.
Do przenoszenia gorących kamieni używa się dwóch solidnych wideł z drewna, o długości około 120 cm, grubości nadgarstka, z rozwidlonymi końcami spłaszczonymi, aby wsunąć je pod kamień. Jedna widła trafia pod kamień, a druga – dla zabezpieczenia – zostaje umieszczona nad nim. Tak przenosi się kamienie do dołu w centrum szałasu.
Gdy ogień prawie wygasa, uczestnicy – nadzy, jedynie w przepaskach biodrowych – wchodzą do szałasu, poruszając się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, tak jak zachodzi słońce. Ostatni wchodzi prowadzący rytuał i siada po lewej stronie drzwi. Wszyscy siadają po turecku. Prowadzący składa ofiarę z szczypty świętego tytoniu (tzw. kinnibin mik lub chanshasha w języku Siuksów), ofiarowując ją niebu, ziemi i czterem stronom świata – zaczynając od zachodu. Następnie umieszcza tytoń w dole – na zachód od środka – i dodaje po szczypcie w kierunkach północnym, wschodnim i południowym. Asystent podaje żar z ognia i kładzie go w centrum dołu. Na żar kładzie się pęczek świętej trawy, by wypełniła szałas przyjemnym aromatem.
Prowadzący oczyszcza się dymem świętej trawy, pocierając nim ramiona i ciało, a także swoją fajkę. Fajka krąży w lewo – do osoby siedzącej z tyłu – która ofiarowuje ją sześciu kierunkom: niebu, ziemi i czterem stronom świata. Następnie ją zapala, zaciąga się kilkakrotnie i podaje dalej w lewo. Każdy uczestnik, przekazując fajkę, wypowiada krótką modlitwę. Fajka krąży wokół, przechodząc przez drzwi (czego nie robi w tipi), aż wróci do osoby z tyłu. Ten ją czyści, wyrzuca popiół na zachód od dołu i odkłada fajkę na ziemię, trzonkiem w stronę wschodnią.
Asystent z zewnątrz zaczyna wnosić rozgrzane kamienie. Pierwszy kładzie obok dołu, a prowadzący – za pomocą krótszych wideł (ok. 45 cm) – umieszcza go w centrum. Ten pierwszy kamień symbolizuje Wakan Tanka, Wielką Tajemnicę, centrum wszystkiego. Kolejne kamienie umieszczane są kolejno: drugi – na zachód od środka, następne na północ, wschód, południe. Każdy nowy kamień dotykany jest przez uczestnika z tyłu fajką. Szósty kamień symbolizuje Ziemię, a siódmy – duchową pełnię. W sumie siedem kamieni reprezentuje Siedem Ognisk Rady Narodu Siuksów. Pozostałe kamienie układa się na tych siedmiu, aż dół będzie wypełniony.
Prowadzący otrzymuje wiadro wody, które stawia przed sobą. Przy pomocy chochli wykonanej z pęczka szałwii i gałązek wierzby, których końce są zgięte, skręcone i związane, delikatnie skrapia kamienie – by oczyścić powietrze z dymu tytoniowego czy kadzidła, a także iskier. Czasem używa się chochli z rogu bizona, jego ogona lub końskiego włosia. Niekiedy wodę wlewa się bezpośrednio na kamienie.
Następnie miska z wodą krąży pośród uczestników – każdy zwilża nią twarz i włosy, może też napić się. Po tym misa wraca do przodu, drzwi są zamykane. Wewnątrz zapada całkowita ciemność – jedynym źródłem światła jest żar kamieni. Nagle prowadzący chlustem wody oblewa rozgrzane kamienie – słychać trzask niczym strzał. W jednej chwili szałas wypełnia się sykiem i parą. Ciemność, paraliżujące gorąco i szum są przytłaczające. Wszyscy pochylają się nisko, aż do kolan, bo przy sklepieniu temperatura jest nie do zniesienia. Wszyscy krzyczą:
„Hi-ye! Pilamaya!” (Dziękuję, dziękuję!),
i dzielą się odczuciami. Woda polewana jest cztery razy. Choć czerwony blask znika, kamienie wciąż są gorące. Para gęstnieje z każdą rundą, a temperatura rośnie.
Niektórzy autorzy podają temperatury sięgające 60–76°C – i nie sposób im nie wierzyć. Pot leje się z każdej części ciała. Dźwięk pary, gorąco, trudności w oddychaniu, gorycz szałwii w ustach, pieczenie potu w oczach – wszystko to w zupełnej ciemności – może być przerażające. Chęć ucieczki staje się silna. Gdy kończy się czwarta runda, prowadzący woła, a asystent podnosi zasłonę drzwi.
Zimne, świeże powietrze jest jak zbawienie. Oddychasz głęboko, chłoniesz je całym ciałem. Skóra czerwona jak rak – a to dopiero początek. Teraz rozumiesz słowa starego wodza White Bulla:
„Szałas potów czyni ludzi odważnymi.”
Nie możesz się wycofać. Nadchodzi kolejna runda.
Tym razem woda wlewana jest częściej – cztery chochle w krótszych odstępach. Jeśli ktoś nie wytrzymuje, może położyć się blisko ziemi lub uchylić delikatnie zasłonę – ale wstyd to zrobić, jeśli nikt inny tego nie robi. Zrozumiesz teraz, jak ważne było wcześniejsze zwilżenie włosów i twarzy. Pot wylewa się jakby ktoś wylał wiadro. Pomaga to przetrwać kolejną falę żaru. Choć jest cieplej niż wcześniej, czujesz się silniejszy, a nawet… dobrze. Mimo że jesteś gotowany fizycznie i duchowo. Druga runda mija szybciej.
Następują jeszcze dwie rundy – w sumie cztery. W trzeciej używa się siedmiu chochli wody. Kamienie już stygną. Prowadzący śpiewa świętą pieśń. W czwartej rundzie śpiewa znów, używając całej pozostałej wody. Choć kamienie już nie żarzą się jak przedtem, ciepło w szałasie wciąż jest intensywne.
Gdy zasłona zostaje podniesiona po raz czwarty, wszyscy wychodzą – w lewo, zgodnie z ruchem rytuału. Na zewnątrz nacierają się szałwią i zanurzają w rzece. Mimo że woda jest lodowata – nie czuć szoku. Czujesz się lekki jak duch, spokojny, oczyszczony.
Jeśli nie ma rzeki, polewa się nawzajem wodą z wiader. Dziś wielu Indian musi tak robić, żyjąc daleko od naturalnych źródeł wody. Dla nich najlepsze w szałasie potów jest to, że można tak głęboko się oczyścić przy użyciu zaledwie jednego wiadra wody – które wystarczy dla kilku osób. Kolejne wiadro – dla następnych.
Choć szałas potów to doskonały sposób na oczyszczenie ciała, jego znaczenie pozostaje duchowe i rytualne. Ma oczyszczać wewnętrznie i zewnętrznie, duchowo i fizycznie.
Według legend Siuksów mała, ciemna konstrukcja to łono Matki Ziemi. Ciemność – to niewiedza ludzkich umysłów. Gorące kamienie – to narodziny życia. Sycząca para – siła stwórcza Wszechświata. Drzwi wznoszą się ku wschodowi – źródłu życia i mądrości. Cztery żywioły: ziemia, powietrze, woda i ogień – są reprezentowane w szałasie, który Siuksowie nazywają initipi – szałasem nowego życia. Ogień, który rozpalał kamienie – peta owihankeshni – to ogień, który nigdy nie gaśnie, światło wieczności.